poniedziałek, 8 września 2008

6-7 września Pomyłka i przymusowa jazda po górach

Po spędzeniu nocy w okolicach Wenecji załoga Kredensa samotnie przemierzała włoskie autostrady. Z Padwy (którą ominęliśmy bocznymi drogami, bo autostrada była zakorkowana) udaliśmy się do Bolonii. Tu 2 h postój. Mała wizyta w centrum pod krzywymi wieżami (tak w Bolonii jest ich 20 w Pizie tylko 1) i dalsza jazda, jak się nam wydawało, do Florencji.


Maluch w roli sypialni


Kredens na szczęście jest trochę bardziej przestronny

W Bolonii poza katedrą, rynkiem i wieżami urzekły nas smaki. Winogrona, kupione na straganie, wydawały się słodsze niż rodzynki, a prawdziwie włoska porcja, prawdziwie włoskich lodów długo będzie jeszcze tkwić nam w pamięci. Filipowi najbardziej podobała się fontanna na środku głównego placu Bolonii. Jak sam twierdzi, dlatego że było pod nią chłodniej. Reszta załogi wie jednak, że chodziło wydatne biusty nimf, które stanowiły podstawę dla rzeźby neptuna i z których na 4 strony świata tryskały strumienie wody.

Filip i nimfy

Bracia na wąskich uliczkach Bolonii

Załoga podziwia wyroby miejscowego przemysłu motoryzacyjnego
Po zwiedzaniu Bolonii chcieliśmy jeszcze zaliczyć Florencję. Niestety brak GPS-a i przeoczenie skrętu spowodowały, że zamiast słynną Autostradą Słońca jechaliśmy bocznymi drogami wzdłuż tej słynnej trasy. Choć przez to nie udało nam się zobaczyć Florencji nikt nie żałował. Widoki wzdłuż naszej górskiej trasy oraz emocje pokonywania kolejnych zakrętów wynagrodziły nam wszystko.

Kredens na stromiznach radził sobie świetnie
Po górskich wspinaczkach w nocy (ok. 24.00) dojechaliśmy do Pizy, gdzie każdy podpierał krzywą wieżę.


Filip podpiera wierzę w Pizie
Potem jeszcze 50 km po autostradzie i nocleg w kredensie na parkingu w okolicach La Spezia nad Morzem Śródziemnym.

2 komentarze:

naweekend pisze...

Edi trzymam kciuki za waszą ekipę :) odezwij się po powrocie na małą rundkę skoczymy.

Pozdro
Biały

Załoga pisze...

Jeżeli wrócimy to się odezwę. Choć z tym naszym powrotem to nic pewnego :-). Po prostu we Włoszech mają zbyt dobre jedzenie.